6 lutego 2023
Leniwiec BASIC – „knotty mod”
Quechua Basic – hamak legenda. Zapisał się złotymi zgłoskami w historii popularyzacji hamaków turystycznych. Bywał, jest i będzie jeszcze nie raz, pierwszym hamakiem w czyimś plecaku. Trudno się dziwić – kosztuje tylko 45 PLN bez grosza. Szukając hamaka, nie można przejść obojętnie obok tak przystępnej oferty, która bije konkurencję na głowę.
Choć napisano już o nim morze słów zarówno ciepłych, jak i krytycznych, to wciąż budzi wiele emocji. Czy jest dobrą inwestycją? Nadaje się do intensywnego użytkowania, czy może to tylko ogrodowiec bez ambicji? Da się w nim wygodnie spać?
Jest wielu zadowolonych użytkowników tego modelu, którzy twierdzą, że jest wygodny. Są też tacy, co odrzucają go w przedbiegach za skromne gabaryty. Hamak jest bowiem stosunkowo krótki na tle konkurencji i podobno nie da się wygodnie spędzić w nim nocy.
Sprawdziłem więc na własnych plecach, jaki właściwie jest mały hamak z Decathlonu i skąd takie rozbieżności w opiniach.
Producent przyrzeka nam bardzo lekki i prosty w montażu kokon do spania w każdym miejscu. Praktyczny i uniwersalny, na kemping lub na łono natury. Według specyfikacji rozłożony hamak powinien mieć 260cm długości i 152cm szerokości. W opisie zastrzeżono, że zestaw zawiera pętle i sznurki, lecz brak w nim karabińczyków. Deklarowana waga całości – 415g.
Hamak z zawiesiami spakowany jest w kieszonkę przyszytą do krawędzi jednego z dłuższych boków. Tobołek waży 406 g. Pierwsze, miłe zaskoczenie – jest lżej, niż obiecano.
Prosty hamak bez moskitiery wykonano z miękkiej i przyjemnej w dotyku tkaniny poliestrowej, tkanej bez wzmocnień rip-stop. Wymiary rzeczywiste okazały się do centymetra zgodne z deklarowanymi.
Rozczarowująca jest spora rozciągliwość materiału, sięgająca 5%. Brzegi hamaka obszyto nieco mniej rozciągliwą taśmą rypsową, wydłużającą się pod obciążeniem o 3%.
Wykończenie produktu jest bardzo estetyczne – szwy proste, eleganckie i bez strzępiących się nitek.
Za to linki dołączone do zestawu wyglądają tandetnie tanio. W dodatku są zaskakująco krótkie – dwa dwumetrowe odcinki poliestrowego sznura o średnicy 6 mm. Oplot i rdzeń zdają się być nierozciągliwe, choć w różnym stopniu. Naciągane trzeszczą i nieco przesuwają się względem siebie.
W kanały na krótszych końcach hamaka nawleczono pętle z tego samego sznura, co linki do wieszania.
Pokrowiec zdobi prosta i czytelna instrukcja, jak skutecznie połączyć ze sobą wszystkie dostarczone elementy. W mojej opinii to duży plus, tym bardziej, że Quechua Basic często jest pierwszym hamakiem, z którym nabywca ma do czynienia i niekoniecznie musi znać właściwe węzły. Łyżką dziegciu w beczce miodu jest zaproponowany przez producenta sposób łączenia zawiesi z pętlami przy hamaku. Sugerowany węzeł nie zaciska się wprawdzie pod obciążeniem, ale jest niepotrzebnie skomplikowany, nie daje się łatwo rozwiązać i nie pozwala na sprawną regulację długości zawiesi. Są inne, lepsze pod tym względem od propozycji z instrukcji – węzeł flagowy (ang. becket hitch) lub węzeł płaski z przetyczką (ang. reef hitch).
Są dwie szkoły oceny długości hamaka. Jedna zakłada, że długość materiału płasko rozłożonego powinna być o 1,2 m większa od wzrostu konsumenta. Druga zaleca wybierać hamak o długości 150% wzrostu pasażera. Oba sposoby są zgodne co do jednego – optymalna długość hamaka zależna jest od wzrostu użytkownika. Przestałem piąć się wzwyż po osiągnięciu 1,73 m. W świetle pierwszej metody, minimalny hamak dla mnie powinien mierzyć ~2,9 m, zatem Quechua Basic będzie zdecydowanie za krótki. Według drugiego ze sposobów, dobra długość hamaka dla mnie to 2,55 m i kokon z Decathlonu spełnia te wymagania.
Celem, jaki sobie postawiłem, było więc subiektywne sprawdzenie, czy mierząca 2,6 m długości Quechua Basic, jest właściwym hamakiem dla osób mojego wzrostu.
Mały hamak. Krótkie linki w zestawie… Ograniczenia są poważne – rozstaw drzew, na których da się rozwiesić ten hamak zgodnie z instrukcją producenta i bez modyfikacji sprzętu, to 2,8~3,0 m. Z zastrzeżeniem, że im większa odległość, tym cieńszych drzew trzeba szukać.
Chcąc zbadać potencjał produktu, świadomie wybrałem punkty mocowania w rozstawie większym niż 3 m sugerowane przez producenta. Oryginalne sznury były za krótkie, by ogarnąć większy dystans zgodnie z instrukcją, tj. opasać drzewa tak, aby oba końce każdego zawiesia wróciły do hamaka. Jeden z końców każdej z obu linek zamocowałem więc do pnia węzłem skrajnym tatrzańskim, zwanym też ratowniczym (ang.: bowline hitch), który łatwo się rozwiązuje i nie zaciska się pod obciążeniem. Również wolne końce zawiesi przywiązałem do pętli w hamaku inaczej niż każe instrukcja – użyłem węzła flagowego (ang.: becket hitch). Służy on do trwałego łączenia sznurów lub taśm, daje się bezproblemowo rozwiązać jednym pociągnięciem za koniec liny oraz umożliwia łatwą i szybką regulację długości zawiesia. W ten sposób hamak zawisł na pojedynczych linkach, a nie na podwójnych, jak każe instrukcja. Ważę marne 75 kg, a hamak wisiał 40~50 cm nad gruntem, więc ryzyko nie było wielkie.
Linki ustawiłem pod kątem 30 st. względem poziomu, a wierzchołek hamaka od strony nóg uniosłem o około 20 cm, odpowiednio skracając jedno zawiesie i wydłużając drugie, bez zmiany ustalonego kąta. Więcej szczegółów na temat zasad rozwieszania hamaków znajdziecie TU.
Hamak dozbroiłem własnym, sprawdzonym osprzętem, który miał zapewnić komfort cieplny i dobrostan psychiczny. Po rozwieszeniu, połączyłem oba wierzchołki hamaka cięciwą – miała za zadanie podtrzymywać oświetlenie i moskitierę. Od spodu zaizolowałem się podpinką, natomiast z wierzchu okrycie stanowił quilt.
W kokonie rozwieszonym zgodnie ze sztuką, bez większych problemów ułożyłem się po skosie względem osi hamaka. Tkanina lekko się rozciągnęła, napinając burty i delikatnie naparła mi na stopy, czego spodziewałem się po tak krótkim i elastycznym hamaku. Asymetryczne rozwieszenie z wierzchołkiem od strony nóg wyżej sprawiło jednak, że łydki i stopy znalazły się w szerszej części kokonu i wrażenie ściskania było subtelne, choć wciąż obecne.
To wciąż jednak krótki hamak i pozycja przypominała bardziej łóżko z uniesioną częścią pod plecami, niż zwykłe płaskie wyrko.
W testowanym hamaku spało mi się zaskakująco przyzwoicie. Obawiałem się, że lekki z początku nacisk na stopy i łydki, stanie się po kilku godzinach uciążliwy, ale nie było tak źle, jak się spodziewałem. Ucisk był odczuwalny, ale nie powodował drętwienia, nie budził mnie, ani nie wymuszał zmiany pozycji. Dzięki odpowiedniemu rozwieszeniu, ułożeniu się w kokonie po skosie i elastyczności tkaniny, krótki hamak nie powodował też dokuczliwych przeprostów nóg.
Przez kanały na obu końcach hamaka producent przewlekł po jednej lince, której końce zostały związane tworząc pętlę, przeznaczoną do mocowania zawiesi. Ma to ciekawe konsekwencje – tak nawleczone pętle powodują, że tunele hamaka nie są ściskane przez zawiesia, bo punkt przyłożenia siły od linki wypada na pętli, a nie w tunelu. W efekcie wierzchołki hamaka wirtualnie przesuwają się o ~3 cm i kokon zachowuje się tak, jakby był odrobinę dłuższy.
Materiał hamaka jest bardzo przyjemny w dotyku i miło się weń wtulić. Nie jest zbyt śliski, przez co łatwo utrzymać przyjętą pozycję, ale samopompa nie trzyma się tkaniny i wyjeżdża spod człowieka. Efekt psuje też nieco zbyt duża rozciągliwość.
Do gustu przypadł mi również bardzo pokrowiec nie do zgubienia – kieszonka na drobiazgi, zawsze pod ręką. Zaznaczyć trzeba też, że przechowywanie hamaka i linek w tym samym pokrowcu nie jest najlepszym pomysłem – zawiesia ubrudzone żywicą raz dwa upaprzą tkaninę kokonu.
Wielkim rozczarowaniem okazały się za to linki dołączone do zestawu. Wyjątkowo krótkie nie dają zbyt wielu możliwości, jeżeli chce się być posłusznym instrukcji. Ciasno rozstawione punkty zawieszenia wymuszają nieorotodoksyjne konfiguracje tarpa, a niektóre z daszków zwyczajnie się nie zmieszczą.
W przypadku drzew w rozstawie większym niż 3 m trzeba kombinować i korzystać z rozwiązań nieprzewidzianych przez producenta. Wprawdzie wytrzymałość linek nie budzi zastrzeżeń, to jednak oplot nadtopił się na węzłach po pierwszym obciążeniu hamaka moimi siedemdziesięcioma pięcioma kilogramami, co odkryłem korygując długość zawiesi. Zaskakuje to i zastanawia, bo w ofercie Decathlonu są również świetne i niedrogie repsznury 4 mm i 5 mm, które nie zachowują się w ten sposób i mogłyby być dołączane do zestawu. Decydując się na hamak z Decathlonu trzeba więc przewidzieć dodatkowy wydatek na porządne zawiesia. Nie jestem zwolennikiem linek, które mogą szkodzić niektórym drzewom i polecam wymianę oryginalnych sznurów na gęsto tkaną taśmę poliestrową szerokości 15~20 mm w dwóch odcinkach o długości min. 4~5 m. Idealnie byłoby zainwestować w kompletny system zawiesi regulowanych z pasami do drzew, ale koszt takiego zestawu kilkukrotnie przekroczy wartość naszego małego hamaczka…
Przemilczając paskudne linki, które z miejsca i bez mrugnięcia należy wymienić, Quechua Basic jest jak Morris Mini w latach 60-tych – praktyczny, prosty, dostępny, tani i uroczy. Nie sposób go nie polubić i w pełni zasługuje na miano „kultowego”.
Mimo wielu pozytywów, jako użytkownik dłuższych hamaków, wyraźnie odczułem spadek komfortu i szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie przesiadki na stałe do mniejszego kokonu.
Rację mają zarówno ci, którzy twierdzą, że mały hamak z Decathlonu jest komfortowy, jak ci, co uważają go za zbyt krótki, by był wygodny. Rozbieżność opinii wynika z niedopowiedzenia, kto wygłasza tezę.
Wróćmy na moment do dwóch szkół doboru długości hamaka – wzrost użytkownika plus 1,2 m, kontra półtora wzrostu użytkownika. Mając 1,73 m wzrostu wygodnie wyspałem się w hamaku o długości 2,6 m, ale naprawdę komfortowo jest mi w standardowym trzymetrowcu. W dłuższych osiągam nirwanę i siłą mnie trzeba wywlekać. W oparciu o własne doświadczenia, pokuszę się więc o stwierdzenie, że obie szkoły doboru długości są prawdziwe, ale pierwsza opisuje hamak komfortowy (h + 1,2), zaś druga – minimalną długość hamaka, który pozwoli wygodnie spędzić noc (h * 1,5).
W tym kontekście Quechua Basic jest hamakiem, którego zaangażowanie na pełen etat warto rozważyć osobom poniżej 1,7 m wzrostu. Dla wyższych będzie to sprzęt do okazjonalnej rekreacji, okupionej mniejszą wygodą. Sypiając wyłącznie w Quechui nie będziecie świadomi, że może być inaczej – lepiej. Jakkolwiek fajnym hamakiem Quechua by nie była, jedna noc spędzona w dłuższym kokonie sprawi, że zaczniecie patrzeć na malucha z Decathlonu mniej życzliwym okiem. Nawet po wymianie zawiesi i dołożeniu cięciwy…
3 thoughts to “hamak Quechua Basic”
Kevin
2 września 2019 at 00:13
Przyjemny i rzeczowy artykuł. Jako Jako początkujący użytkownik hamaków, przez moje ręce przewinęły się obie pozycję z ze sklepu Decathlon (1- i 2-osobowy). Tak jak 1-nka jest znośna na rekreacyjne wiszenie, dwójka w której już spotykamy karabińczyki z taśmami i fikuśnym węzłem sprawia o wiele większy komfort. Osoba mojej budowy (83kg, 186cm) spokojnie może rozłożyć ciało wedle „brazylijskiego” sposobu i zawinąć się niczym w kokon. Obecnie głównym problemem jest domówienie odpowiedniej moskitiery z trapem.
Andrzej Ambroż
2 września 2019 at 00:53
Tarpów ci na rynku dostatek. Można przebierać. Decathlon też ma daszek w ofercie i – uznać trzeba – jest nienajgorszy. Przyznam jednak, że z moskitierami do hamaków jest krucho. Albo są dedykowane i nie pasują do niczego innego lub są nieporęczne i za duże. Chlubnym wyjątkiem jest siatka z serii SuperLight od DD Hammocks.
Maksymilian
11 września 2022 at 12:27
Użytkuję ten hamak od ok. 2lat. Przy wzroście 197cm, wadze 110kg uważam, że jest genialny. Pewnie dlatego, że nie spałem w innym. Wysypiam się naprawdę dobrze, miejsca mi nie brakuje ale to bardzo subiektywna opinia. Jedyne co robię niezgodnie ze „sztuką” to naciągam hamak na maxa i śpię w jego osi. Próbowałem rozwieszać w banan i położyć się z ukosa ale momentalnie zaczynam wystawać poza jego obrys. W hamaku 2-os było nieco lepiej ale nierównomierny nacisk materiału na ciało bardzo mnie wkurza. Lubię spać symetrycznie.